Prezentujemy drugą część opowieści Mirosława o tym, jak wyglądały w tym roku Wakacyjne Spotkania Kajakowe.
Witaj ponownie Drogi Kolego!
W poprzednim liście starałem się w miarę obrazowo napisać Ci, jak wyglądała nasza (czyli moich kolegów – asystentów oraz moja) przygoda, którą przeżyliśmy pomagając przy organizacji tegorocznego obozu kajakowego.
Skończyłem na „Dniu Bajki i Fantazji”, podczas którego wszystkie dzieci, młodzież i dorośli przebierali się, za kogo im fantazja pozwoliła. Ponieważ pogoda w tym roku nieco nie dopisała, niektórzy (zwłaszcza w cieńszych przebraniach) nabawili się kataru. Katar, jak zapewne wiesz, to nie tylko państwo nad zatoką perską, ale także ciężka choroba, zdolna powalić nawet najsilniejszego mężczyznę. Na szczęście obecny na obozie Pan Doktor, zalecił właściwą kurację i nawet najcięższe przypadki bardzo szybko „postawił na nogi”.
Po bajkach i fantazjach, następny dzień zdominowały praktyczne ćwiczenia zachowania się i odnajdywania drogi w terenie. Uczestnicy obozu zostali podzieleni na grupy, by następnie wziąć udział w biegu na orientację, który dodatkowo wzbogacony był o elementy zagadek logicznych. Jednocześnie grupy, które akurat nie „biegły”, brały udział w zajęciach z kajak polo oraz uczyły się podstaw alpinizmu w „małpim gaju”. Ten dzień był również przygotowaniem się do spływ kajakowego rzeką Wdą, który zaplanowano na kolejny dzień.
Ponieważ w zeszłym roku spływ zakończyliśmy w Szladze, to właśnie z tego miejsca postanowiliśmy wystartować w tym roku. Meta została zaplanowana w Błędnie. Wspomniany odcinek uznawany jest za najpiękniejszy na Wdzie. Co roku przypływają tam tysiące turystów z całej Europy, a teraz również i nasi obozowicze mogli go pokonać o własnych siłach. Pogoda była bardzo dobra. Słońce z dwoma przelotnymi opadami, podczas których dzieci i młodzież mogły potrenować przebieranie się w kajaku. A po spływie – jak po spływie – ognisko z pieczonymi różnymi rzeczami i piosenki przy gitarach, śpiewane przez młodszych i starszych. Jednym słowem – integracja.
Zwróciłeś kiedyś uwagę na to, że jeśli coś, na co nie mamy wpływu psuje się, to zwykle na koniec los nas jeszcze dobija? Taka trochę filozoficzna myśl naszła mnie kiedy następnego dnia powitało nas piękne słoneczko i bezwietrzna, gładka tafla jeziora – na sam koniec obozu…. Ale cóż, tak bywa, trzeba szukać pozytywów – przynajmniej nie przypiekliśmy się za bardzo, a chłostane wiatrem i deszczem oblicza uczestników zahartowały się w trudnych warunkach. Dlatego ten ostatni dzień można nazwać raczej prezentem na przyszłość niż na dobicie. Po obiedzie rozegrano mecz pokazowy kajak polo, w którym drużyna kadry została pokonana przez najlepszą drużynę uczestników – grupę VI o wdzięcznej nazwie „Zbiórka”. Następnie odbył się chrzest neofitów, a wieczorem po kolacji uroczyste podsumowanie i zakończenie obozu. Dopiero wtedy do niektórych zaczęło docierać, że to już koniec. Dziesięć dni minęło i trzeba wracać do domu. I znów trzeba czekać rok na spotkanie, w tej wspaniałej kajakowej rodzinie. Na koniec w głowie pojawiła mi się jeszcze taka refleksja, iż wszyscy wychowawcy, instruktorzy i asystenci powinni dostać medale za cierpliwość i profesjonalne podejście do tematu. A największe podziękowania należą się Pani Komandor – naszej Cioci Izie, która oprócz prowadzenia zajęć na wodzie codziennie układała program zajęć na następny dzień, doraźnie rozwiązywała mniejsze i większe problemy (one w każdej, nawet najlepszej rodzinie czasem się pojawiają) i bez której pełnego zaangażowania Wakacyjnych Spotkań pewnie by nie było.
Dlatego nie wahaj się tylko w przyszłym roku przyjeżdżaj. Zapisy powinny ruszyć już w marcu. Będzie fajnie, zobaczysz :-)
Z wodniackim pozdrowieniem
Mirosław (imię zmienione na potrzeby tekstu)
Impreza dofinansowana ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.